Bobas w tropikach

Gdzie pojechałbyś na pierwsze rodzinne wakacje?

My zabraliśmy naszą 7-miesięczną Yanę na….. Tonga! Na co dzień mieszkamy w Nowej Zelandii dlatego na pierwszy urlop wcale nie chcieliśmy odwiedzać dziadków w Polsce bo wówczas musielibyśmy najpierw spędzić ok 30 godzin na lotniskach i w powietrzu. A gdzie z NZ było najbliżej? Na wyspy Pacyfiku! Więc wybraliśmy kraj na Oceanie Spokojnym, składający się ze 176 wysp, na południe od Samoa, na wschód od Fidżi, 3 godziny samolotem od Nowej Zelandii.

Czar tropików

Zabraliśmy Yanę na rajskie wyspy a co za tym idzie w tropiki. A tam już dostaliśmy wszystko w jednym pakiecie : plantacje bananów, muszelki, rafy koralowe, piaszczyste plaże ,spadające na głowę kokosy, słońce, ulewne deszcze, 12-godzinny dzień i 12-godzinną noc,  komary, gigantyczne latające karaluchy oraz nowych współlokatorów – jaszczurki i myszy.

Tropiki + maluch
 
Podróże są naszą pasją już od wielu lat. Byliśmy w licznych krajach i niejedno żeśmy widzieli dlatego uznaliśmy , że tropiki też nam nie straszne. Z resztą mieliśmy tę przewagę, że mój mąż pochodzi z  południa Indii, sam się w podobnym klimacie wychował i sam od dziecka wie na co  trzeba uważać, co jest groźne, trujące a co niebezpieczne.
 
A poza tym przecież wszędzie na świecie są dzieci, one tak jak nasza córeczka też piją mleko, jedzą papki, śpią i walą w 
pieluchy. Kluczem do udanej wyprawy było więc zachowanie spokoju i dobrze obmyślone pakowanie plecaków.
 
nasza wyprawka
 
Wyprawka
 
Ważnymi artykułami dziecięcymi w trakcie 3 tygodniowego pobytu na Tonga były :
 
z cyklu przewód pokarmowy :
– butelki
– mleko modyfikowane ( do kupienia wszędzie bez problemu)
– odpowiednio obliczona ilość jedzenia w słoiczkach zawierająca mięso, w Nowej Zelandii przyjmuje się, że dziecko powyżej 6    miesiąca powinno zjadać posiłki mięsne przynajmniej 3 razy na tydzień.

 

– 2 paczki kaszek
– pieluchy jednorazowe ( dostępne wszędzie na Tonga choć gorszej jakości)
  z domu zabraliśmy odpowiednią ilość lepszych pieluch żeby były na noc, coby przez sen łóżka nie pomoczyć.
 
z cyklu ochrona skóry:
 
– krem do opalania specjalny dla małych dzieci
– krem na komary też dla małych dzieci
– moskitiera
– kapelusz
– śpiochy + body z długimi rękawami
wychodzimy z założenia, ze najlepiej przed słońcem chronią cień i ubranie dlatego najchętniej
ubieraliśmy Yanę w długie ( nie grube ) śpiochy, ewentualnie body a na nogi narzucaliśmy pieluchę tetrową.
– dużo pieluch tetrowych
w takim klimacie dziecko się łatwo odparza, więc ważne jest, aby czasem poleżało sobie gołe na zwykłej tetrze.
 
 
z cyklu przydaje się:
 
– kocyk, mata
– nosidełko
– parasolka – dobra i na słońce i na deszcz
– termos – do przechowywania przegotowanej wystudzonej wody
– hamak podróżniczy
– smoczki, smoczki, jeszcze raz smoczki, najlepiej na smyczy
– termometr, paracetamol
– latarka
– dobry pomysł na poręczne zabawki : balony i piłka plażowa
 

 

Ages & stages czyli kiedy jechać?
 
Każde dziecko jest inne i rozwija się w innym tempie. Jechaliśmy z wówczas 7-miesięczną Yaną, która już jadła mięsne papki, ale jeszcze niepotrafiła sama siedzieć bez podparcia czy też turlać się lub raczkować.
 
Wiadomo, że gdybyśmy się wybierali z jeszcze mniejszym dzieckiem, które pije tylko i wyłącznie mleko, na pozór byłoby łatwiej bo nie musielibyśmy tachać tych kaszek i słoiczków. Ale to tylko pozory.
 
Z kolei to jej leżenie plackiem było poniekąd zaletą bo wiedziałam, że jak ją położę na łóżku to z niego nie spadnie. Wypad z dzieckiem, które już umie samo siedzieć wydaje mi się, że mógłby być też bardzo udany. Z kolei słyszałam od innych rodziców, że raczkujące dzieci potrafią być kłopotliwe.
 
Wyjedź z dzieckiem a wrócisz nowym rodzicem
 
Rodzi się maluch i cały świat nagle staje do góry nogami. Sen dziecka okazuje się, że jest na wagę złota a jeszcze nie zapominajmy o innych potrzebach.Rodzice dopasowują swój dzień do dziecięcego harmonogramu.
I jak ten porządek wsadzić ze sobą do samolotu i przenieść gdzieś na odległą wyspę?
No po prostu się nie da!
W przeciągu paru dni po przylocie wiele się o Yanie dowiedziałam. Na przykład:
Że w nosidle sypia absolutnie wszędzie, gdzie popadnie. 
Że jak już uśnie można ją sobie na kocyku położyć ( niech odpoczną plecy i jej i moje).
Że drzemki w hamaku są wielce ok.
Że co tam kąpiele jak można też normalnie z tatą chodzić pod prysznic.
Że od nadmiaru kaszki może dostać mocnego zatwardzenia ( na następnym razem bierzemy kropelki coloxyl)
drzemka na lotnisku dziecko
Ona natomiast głównie dowiedziała się:
Że piasku się nie je.
Że w ramionach tubylców też jest miło i wygodnie i można tam chociażby poczekać na łódź.
 
I tak oto, moja córka sama mi pokazała, że szkoda czasu na siedzenie w domu i ten cały książkowy parenting jak można normalnie dni spędzać a ona dołoży wszelkich starań by się na miarę jej możliwości dopasować.
w ramionach
 
No to jak było tam na Tonga?
 
Tonga okazała się krajem bezproblemowym, zamieszkałym przez przesympatycznych i wyluzowanych ludzi o sporych gabarytach. (90 procent populacji ma nadwagę w tym aż 60 jest otyła.) Tonganie mają zarówno obsesje na punkcie jedzenia jak i dzieci. Albowiem w kulturze polinezyjskiej bobas nie powinien dotykać ziemi dlatego przez pierwszy rok życia jest wiecznie noszony na rękach. W sumie naszą córkę też cały czas ktoś nosił. Chcesz zanieść plecaki do pokoju? Spokojnie zjeść kolację? Nie ma sprawy, w okół nas zawsze były – dosłownie – ręce chętne do pomocy.
tropiki z dzieckiem
Te 176 wysp, które wchodzą w skład kraju można podzielić na trzy grupy. Nazywając od południa na północ najpierw jest Tongatapu, następnie Ha'apai i Vavau. Stolica czyli Nuku alofa znajduje się na Tongatapu. Myśmy zaś planowali spędzić większość czasu na Ha'apai. Oczywiście jak to na wyspach, głównym środkiem transportu są wszelkiego rodzaju łodzie i promy. Nie mieliśmy zielonego pojęcia jak Yana zniesie podróż drogą powietrzną tudzież morską, ale uznaliśmy, że jeśli ma płakać lepiej żeby trwało to krócej niż dłużej. Dlatego kupiliśmy sobie bilety na dwugodzinny lot najmniejszym samolotem na jakim przyszło nam przebywać. Był on tak mały, że każdy pasażer nie ważne czy siedział bliżej dziobu czy ogona, mógł spędzić lot na obserwowaniu przez okno pięknych krajobrazów bądź  tego co się działo w kokpicie pilota.
 
Przylecieliśmy tam na ten Ha'apai i stało się to co żeśmy przewidywali. Babcia do której dzwoniliśmy kiedyś tam dawno temu żeby zarezerwować sobie u niej pokój, o nas zapomniałaNikt się nie zjawił by nas z lotniska odebrać. Nic to! Przecież byliśmy w bezproblemowym kraju –  od razu ktoś nas zabrał na stopa i podrzucił tam gdzie trzeba. Mieliśmy to szczęście, że na Tonga foteliki samochodowe to  kompletna abstrakcjaDzięki temu nikt się Yaną nie przejmował i często ludzie oferowali nam, że nas gdzieś podwiozą.
 
Samochody zatrzymywały się nie na naszą prośbę a same z siebie, spontanicznie,zwłaszcza jak ich kierowcy widzieli, że idziemy z dzieckiem, pod parasolem, w gorący dzień to im się to w głowach nie mogło pomieścić, zastanawiali się co my wyprawiamy?

Nasze dwie pierwsze noce na Ha'apai były zimne i wietrzne to też w ogóle zapomnieliśmy o istnieniu komarów a już tym bardziej nie myśleliśmy o rozwieszaniu moskitiery. Trzecia noc jaednak była dość pechowa. Parę insektów dostało się do nas do pokoju. Coś tam brzęczało nam nad uchem… Parę żeśmy wybili a pozostałe parę się przez sen odruchowo odganiało od twarzy. No właśnie….a Yana spała jak zabita. Z rączkami do góry, z pulchną buźką  podaną jak na talerzu. 

 

Na szczęście była ubrana w długie śpiochy więc tylko twarz i dłonie były wystawione na pożarcie. Tej jednenocy została ukąszona aż 20 razy! Dzięki Bogu, na Tonga nie ma malarii, jedynie denga.

z kwiatem

 

Po jakimś czasie spędzonym na większej  wyspie zapragnęliśmy paru dni na małej. Tak małej coby na niej zbyt dużo ludzi nie było, ani sklepów, ani prądu. Z dzieckiem na wyspę bez prądu? Jeszcze raz, kontrolnie, zadałam sobie to pytanie. Popłynęliśmy. Wcale źle nie było. Wyspa okazała się przepiękna,jak najbardziej warta wyrzeczeń. Naszym jedynym faktycznym zmartwieniem była woda pitna. Musieliśmy pamiętać by z odpowiednim wyprzedzeniem poprosić by nam ktoś wodę deszczową w odpowiedniej ilości zagotował po to byśmy my mogli ją następnie wystudzić. I tyle. Brak lampki nocnej zastąpiła latarka, ładowana na prąd a nie na baterie więc nie miałam ekologicznego kaca gdy żeśmy palili ją godzinami, bo przecież w tropikach nie ma zmiłuj, robi się ciemno już o 19h.
 
Potem z mniejszej wyspy wróciliśmy z powrotem na większą. A z większej po jakimś czasie przyszła pora wracać z powrotem na Tongatapu. Tym razem już nie samolotem, a promem. Tonga nam wszystkim dobrze zrobiła, nabraliśmy pewności siebie i odważyliśmy się spędzić te 12 godzin na morzu.
 
Przed wylotem z Nowej Zelandii mówiłam do męża- pamiętaj, to ma nie być wyprawa tylko rodzinne wakacje. I były. Spędziliśmy je głównie na spacerowaniu, pływaniu, leżakowaniu, przytulaniu, wygłupianiu i jedzeniu.